jak się do niego odnieść. W każdym razie jest to produkcja nietypowa, stosunkowo unikalna, przekraczająca dość odważnie pewne tabu. Bezsprzecznie jest to film nieszablonowy, pozbawiony wtórności,czego mu nie można zarzucić, a zarazem prosty w swej formule.
SPOILERY
Czy ja wiem, czy tabu? Ten film patrzy na pożądanie z zupełnie innej strony - orientalnej. Przyzwyczailiśmy się do mówienia - jako Europejczycy - o tych sprawach po europejsku, dlatego "Luk" może wydawać się kontrowersyjny, a nawet szokujący.
Mamy do czynienia z charakterystycznym dla Ki-Duk Kima naturalistycznym przedstawieniem rzeczywistości - chodzi mi tutaj o końcową scenę. Abstrahując już od samej warstwy scenaropisarskiej, żaden normalny Europejczyk nie pokazałby tak dosadnie pierwszej, dziewczęcej inicjacji seksualnej. Mamy do czynienia z kilkoma ciekawymi symbolami, jest sporo ciekawych motywów - podawana ręka, jako znak przywiązania, które z czasem, pod wpływem zwątpienia, zaczyna się kurczyć, kartki z kalendarza.
Druga część jest nieco zbyt oczywista, nie do końca przypadła mi do gustu, natomiast na pewno warto skusić się na ten seans.
No tak, faktycznie mamy tu odmienne podejście do tematu, aniżeli w myśleniu europejskim, i zapewne dlatego tak ten film odbieramy. Azjaci też na pewno inaczej go postrzegają. Różnice kulturowe jednak robią swoje.